mobilny ROS w roli skałobusa (relacja + zdjęcia)

W oczekiwaniu na raport z przebiegu prac w zakresie upiększania ROSa, prezentujemy krótką relację z trzydniowej wyprawy wspinaczkowej na Jurę Krakowsko-Częstochowską, podczas której służył on jako podstawowy (a właściwie jedyny) środek transportu oraz podstawowe (a właściwie jedyne) miejsce do spania. Jak widać, po raz kolejny ROS okazał się nie tylko przydatny, ale wręcz niezbędny :).

Miejscem docelowym wyprawy była miejscowość Suliszowice Zastudnie, a konkretnie znajdujące się w jej pobliżu skały, o intrygujących nazwach: Lisia Skała, oraz Czarny Pies. Przebieg trasy z Warszawy na miejsce obrazuje mapa: http://g.co/maps/f5f39

Przed wyruszeniem w drogę w ROSie uzupełnione zostały niezbędne płyny (olej i płyn w chłodnicy). Podczas 250 kilometrowej trasy ROS sprawował się bez zarzutu. Pomiędzy stacjami benzynowymi w miejscowości Urzut (około 25 km od Warszawy) i w Częstochowie został wykonany pomiar spalania. Odległość pomiędzy nimi wynosi 188 km (wartość została ustalona za pomocą google Maps), natomiast ilość zużytego paliwa to około 15 l. Wynika z tego, że średnie spalanie ROSa na tej trasie wyniosło 15/188 = około 8 l/100 km. Biorąc pod uwagę, że przez większość czasu ROS poruszał się z prędkością około 90 km/h oraz fakt, że około 30 min spędził w korku pod Tomaszowem Mazowieckim, taki rezultat jest całkiem optymistyczny.

Do miejsca docelowego ROS dotarł około godziny 1 w nocy. Dzięki rozłożonej z tyłu kanapie Pieszczocha, podróżująca nim załoga – PPEM oraz TW Piotr (TW = Towarzysz Wspinaczki) – mogła bez zbędnej zwłoki oddać się w objęcia Morfeusza.
Poniżej: ROS dumnie prezentuje się na miejscu pierwszego noclegu [kliknij w zdjęcie aby powiększyć].

Warto podkreślić malowniczość scenerii, w której rozgrywały się wydarzenia. Skały znajdowały się w środku lasu bukowego, który z kolei otoczony był szerokim pasem gęsto rosnących drzew sosnowych. Liściaste otoczenie skał (będące stosunkowo rzadkim zjawiskiem), w połączeniu z jesienną porą roku i ładną pogodą dało ciekawy efekt. Ziemia usłana była dywanem złoto-brązowych liści, trzeszczących głośno przy każdym stąpnięciu. Z podłoża wyrastały gładkie, szare, dostojne pnie buków, a silne jesienne promienie słońca, padające pod dużym kątem, wydobywały całą głębię kolorów liści i porastających kamienie mchów. Cienie wysokich, smukłych drzew kładły się na ten obraz delikatną siatką ;). Zdjęcia poniżej [kliknij w zdjęcie aby powiększyć].

Na kolejnych fotografiach – PPEM, podczas zjazdu ze skały po udanym przejsciu drogi o niepokojącej nazwie Demonico, z dyndającym przy boku żółtym, Pedofilskim workiem na magnezję, oraz wieczorne ognisko przy ROSie, w przypływie artystycznej wizji zrobione w odcieniach czerni i bieli (na zdjęciu widoczny TW Piotr) [kliknij w zdjęcie aby powiększyć].

W czasie całej podróży ROS dzielnie spełniał swoje zadania, w dzień transportując swoją załogę z miejsca na miejsce, nocami dając schronienie przed dojmującym chłodem, wiatrem i poranną (sic!) ROSą. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że próbom odpalenia naszej maszyny po dłuższym pobycie w niskiej temperaturze towarzyszy nieprzyjemny dreszczyk emocji. Dzieje się tak, ponieważ zimny silnik ROSa wykazuje niebywałą niechęć do tak zwanego „kręcenia” (ci, którzy próbowali odpalić jakikolwiek starszy samochód na mrozie wiedzą o co chodzi) i przy próbie uruchomienia po 2-3 obrotach wydobywa się z niego tylko nieprzyjemne rzężenie… a akumulator słabnie… Na szczęście za każdym razem po kilku próbach motor zaskakiwał, jednak chwilami emocje były tak mocne, że ostatniego dnia, kiedy to dopiero mniej więcej 12-ta próba rozruchu zakończyła się powodzeniem, piszący te słowa członek Ekipy Mobilnego z trudem powstrzymywał chęć całowania ROSa w pracujący silnik.

Koniec końców, podróż (wraz z drogą powrotną) zakończyła się sukcesem, jednak kolejne zimowe wycieczki prawdopodobnie będą  wymagały wymiany (lub przynajmniej przeczyszczenia) świec żarowych w ROSie.

2 thoughts on “mobilny ROS w roli skałobusa (relacja + zdjęcia)

  1. Niestraszne są Ekipie Moblinego mrozy, leśne ostępy i dzikie skały 😀
    Świece cóż… to tylko kolejna malutka rzecz do wymiany.
    Ważne że da się to zrobić bez współpracy z mechanikiem co zawsze gwarantuje dobrą zabawę a także dreszczyk emocji 😀

  2. Pingback: ROSowa majówka ’2012 c.d. | mobilnyROS

Dodaj odpowiedź do Zbigoslaw Anuluj pisanie odpowiedzi